Sandra Spa Pogoń pierwszym liderem
Wydawało się, że brak Pawła Krupy i Kiryła Kniaziewa znacząco wpłynie na postawę zespołu w meczach o Puchar PGNiG Superligi, a już na pewno na siłę rażenia szczecińskiego teamu. Kiedy przed samym spotkaniem w Mielcu okazało się, że zespołowi Rafała Białego nie pomoże także bramkarz Edin Tatar, trudno było liczyć na dobry wynik. Tym bardziej, że Stal zapowiadała srogi rewanż na Pogoni. Niesamowite zawody rozegrał Dawid Krysiak (na zdj. obok), który zawody zakończył z dorobkiem 9 bramek.
Czarne wizje trzeba było szybko odłożyć na bok. Co prawda, wynik meczu otworzyli miejscowi, ale już po sześciu minutach schodzili na przymusową konsultację, której zażądał trener, Tomasz Sondej. Jego podopieczni przegrywali 1:4, bramki tracąc po kontrach lub niewykorzystanych sytuacjach. Wydawało się, że sygnał do odrabiania strat da chociażby Marcin Miedziński. Zaimponował on rzutem z dystansu. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Zmorą mielczan okazały się być także rzuty karne. Najpierw nie trafił, zazwyczaj pewny w takich okazjach, Paweł Wilk. Jego wyczyn powtórzył potem Michał Chodara. Tymczasem goście skrzętnie korzystali z błędów rywali. Po dwóch trafieniach z linii siedmiu metrów z udziałem Dawida Krysiaka na tablicy wyświetlił się wynik 6:10. Goście starali się często dogrywać piłkę do swoich obrotowych. Tutaj nie zawodził Arkadiusz Bosy, który już do przerwy miał na swoim koncie cztery bramki. 'Czeczeńcy' złapali kontakt dopiero w końcówce po udanej kontrze w wykonaniu Jakuba Kłody, ale na przerwę tracili dwa oczka. Ciekawa pierwsza część widowiska zapowiadała emocje w drugiej. Nadzieje gospodarzom ponownie przywrócił Siergiej Diemientjew. Po 35 minutach znów dała o sobie znać słabość Stali w ofensywie. Gospodarze stracili aż trzy bramki pod rząd i przegrywali 16:20. Niewiele pomogła im zmiana w bramce. Krzysztofa Lipkę zastąpił Tomasz Wiśniewski. Tymczasem bardzo dobrze prezentował się czeski rozgrywający Pogoni, Michal Bruna. Raz po raz zaskakiwał bramkarzy gospodarzy rzutami z podłoża. Szczecinianie dużo uwagi skupiali na defensywie. Grali czysto i, co najważniejsze, skutecznie. Owszem, nie unikali upomnień indywidualnych, jak chociażby ta Adama Wąsowskiego z 50. minuty, ale zupełnie nie odbiło się to na wyniku spotkania. Głównie za sprawą niesamowitego Krysiaka, który wziął się za wykonywanie rzutów karnych i czynił to z wielką precyzją. Na pięć minut przed końcem podopieczni Rafała Białego prowadzili 29:25 i tylko wyjątkowy pech mógł im odebrać zwycięstwo. Gospodarzy dobił Jakub Radosz (25:30)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/sportowefakty.wp.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|