Pomorzanin Nowogard we wczorajszym meczu zremisował z Ińską Iną 1:1. Wynik ten zapewnił drużynie z Nowogardu upragniony awans do V ligi. Gola dla gospodarzy zdobył Bartosz Stefański, a feta kibiców Pomorzanina trwała jeszcze długo po ostatnim gwizdku sędziego.
Spotkanie lepiej rozpoczęło się dla gospodarzy. Już na początku szczęścia dwukrotnie próbował Krystian Miklas oraz Bartosz Stefański, aczkolwiek strzały tych graczy były dość niedokładne. W 9 minucie szybką akcję rozegrali przyjezdni, jednak próba napastnika Iny także była daleko od ideału. Mimo to dalszą inicjatywę przejęli właśnie gracze z Ińska.
W 22 minucie po ostrym starciu piłkarza Iny z Łukaszem Marszałkiem nastąpiła dłuższa przerwa w grze. Jak się później okazało zawodnik w żółto-zielonych barwach doznał poważnej kontuzji nogi. Zawodnika nie można było znieść z boiska i trzeba było poczekać na przyjazd karetki. Był to o tyle pechowy proceder, że ów piłkarz właśnie miał już kończyć karierę po tym sezonie.

Po wznowieniu gry padł gol strzelony przez jednego z ofensywnych graczy Iny. Po taktycznym faulu Skórniewskiego, sędzia wskazał na 25 m od bramki Krupskiego, rzut wolny precyzyjnym strzałem został zamieniony na gola. Upragniony awans w meczu u siebie zaczął się oddalać. Po stracie bramki nowogardzcy gracze ruszyli do odrabiania strat, jednakże oprócz strzału Stefańskiego z rzutu wolnego pod koniec pierwszej połowy, żaden nie zagroził poważniej bramce Ufnala.

Drugiej połowy lepiej niż pierwszej Pomorzanin nie zaczął. Do około 60 minuty piłkarze Iny skutecznie krzyżowali plany lidera, grając podwójnym kryciem i szybkim pressingiem. Wtedy też Stefański dostał w polu karnym piłkę, choć miał wokół siebie trzech rywali zdecydował się na indywidualną akcję, przedarł się środkiem przez defensorów, położył bramkarza Iny w dość dziecinny sposób i zdobył wyrównującą bramkę. Gol ten 25 minut przed końcem spotkania dawał upragniony awans. Od tego momentu Pomorzanin w końcu zaczął zagrażać bramce rywala. Kolejno Nosek, Stefański i K. Miklas próbowali swoich sił, ale bardzo dobrze dysponowany był w tym spotkaniu bramkarz gości, mający wiele występów w zespołach wyższych lig. W 76 minucie mógł mieć jednak nic do powiedzenia kiedy to Piotr Nieradka przejął piłkę na własnej połowie i rozpoczął podaniem do Krystiana Miklasa kontrę. 'Mały' wdarł się między obrońców Ińska i prostopadle wysunął piłkę znajdującemu się na piątym metrze Nieradce. Ten jednak nie wykorzystał tej doskonałej szansy, za późno dostawiając nogę. Chwilę później doskonały strzał oddał także Nosek, ale piłka o kilkadziesiąt centymetrów minęła spojenie słupka z poprzeczką. Ostatnie 10 minut to prawdziwa nerwówka. Mimo iż gospodarze przeważali i kontrolowali grę to gracze Iny co jakiś czas zagrażali bramce Krupskiego. Do najgroźniejszej sytuacji doszło w 89 minucie, kiedy to w totalnym zamieszaniu pod bramką naszego goalkeepera piłka wędrowała od nogi do nogi obrońców Pomorzanina i rywali z Ińska. W pewnym momencie stanęło ona w błocie i z ogromnym poświęceniem jeden z obrońców LKS-u wybił futbolówkę na aut.

Doliczony czas gry to już udokumentowanie lepszej gry gospodarzy i większy spokój wśród kibiców, którzy to weszli na płot z szampanami, aby to po końcowym gwizdku sędziego wbiec na boisko i świętując powrót do V ligi. Było to już ostatnie spotkanie Pomorzanina u siebie w tym sezonie, bilans 12-3-0 u siebie mówi wszystko. Teraz czas na wyjazd do Maszewa i dalsze świętowanie awansu do wyższej klasy rozgrywkowej.

�r�d�o: Pomorzanin.nd.pl