Fatalna skuteczność Iny, ale punkty zostają w Goleniowie
Ina Goleniów pokonała przed własną publiczność zespół beniaminka IV Ligi Zachodniopomorskiej 2:1. Bramki dla gospodarzy zdobyli imiennicy - Bartosz Stefański i Bartosz Paszkowski. Dla gości jedyną bramkę z rzutu karnego strzelił Jaszczuk.
Na wstępie warto zanotować, że do gry w Inie w tym spotkaniu powrócił Rafał Sobański - były zawodnik m.in. Błękitnych Stargard Szczeciński. Jego obecność sprawiła, że obrona goleniowskiej Iny wyglądała dużo lepiej, niż w ostatnich spotkaniach. Po czerwonej kartce powrócił także Winczewski, zabrakło natomiast Hanuszkiewicza i po raz kolejny W. Borka, którzy są na tą chwilę kontuzjowani. Pierwsza połowa spotkania rozpoczęła się idealnie dla Iny. W jednym z pierwszych wypadów, do prostopadłej piłki dopada Bartosz Paszkowski i strzałem z ostrego kąta zdobywa bramkę dla gospodarzy. Nie popisał się w tej sytuacji jeden z obrońców, który przy próbie wybicia piłki z linii bramkowej po prostu w nią nie trafił.
Gra toczyła się głównie w środku pola, od czasu do czasu zarówno Ina, jak i Sarmata podchodziły pod pole karne przeciwnika, ale z ich akcji niewiele wynikało. Ina czekała głównie na kontry. Po jednej z nich dobrym uderzeniem popisał się Pędziwiatr, ale jego strzał minął o centymetry prawy słupek bramki strzeżonej przez Kamińskiego. W ekipie Sarmaty aktywny był Padziński, jednak nie potrafił znaleźć sposobu na znalezienie się w dogodnej sytuacji. Okazję na bramkę Sarmacie zaserwował za to Winogrodzki, który stracił piłkę na 40 metrze i tylko brak dokładności w wyprowadzaniu kontrataku, pomimo przewagi liczebnej, spowodował, że skończyło się na strachu. Sarmata miała także doskonała okazję po strzale głową z bliskiej odległości jednego z piłkarzy z Dobrej, ale kapitalną interwencją popisał się Sobolewski. W drużynie Iny bardzo aktywny był, cofnięty z konieczności do pomocy, powracający do formy Bartosz Stefański. Po jednej z jego akcji Ina mogła zdobyć bramkę. Stefański minął sprytnie dwóch zawodników Sarmaty i w sytuacji sam na sam strzelił mocno, lecz Kamiński odbił piłkę na rzut rożny. Sarmata w I połowie stwarzała zagrożenie pod polem karnym Iny głównie po stałych fragmentach gry.
W pierwszej połowie byliśmy świadkami dobrej gry goleniowskiej obrony, ambitnych prób Sarmaty i kilku dobrych akcji Iny, które przy odrobinie szczęścia mogły dać kolejne bramki. Słabe spotkanie rozgrywał za to sędzia, który kilkakrotnie gwizdał w wątpliwych sytuacjach. Wszystko to działo się w akompaniamencie wspaniale dopingujących kibiców z Dobrej. Chwała im za to. Do przerwy wynik brzmiał 1:0 dla Iny. Po przerwie niewiele się zmieniło. Gra dalej była dosyć wyrównana, Ina nieco cofnięta czekała na kontry, zaś Sarmata bez skutku próbowała zagrozić bramce Iny głównie wrzutkami z bocznych sektorów boiska. W 55 minucie jeden z ładnych ataków Iny przynosi drugą bramkę. Po zamieszaniu w polu karnym piłka została wybita na 18 metr, dopadł do niej Stefański i z powietrza pięknym uderzeniem tuż obok słupka nie dał szans Kamińskiemu. Było 2:0. Piłkarze Iny za szybko pomyśleli o łatwym zwycięstwie. Kilka minut po wznowieniu gry po kolejnej wrzutce w pole karne Iny, piłka mija Winiarskiego i trafia w rękę jednego z goleniowskich zawodników stojących w polu karnym. Do rzutu karnego podchodzi Jaszczuk i pewnym uderzeniem pokonuje Sobolewskiego z 11. metrów. Pomimo, że Sobolewski wyczuł intencje strzelającego to strzał był zbyt mocny, by go obronić. Po tej sytuacji grę zdominowała twarda walka obu drużyn głównie na mniej więcej 40. metrze od bramki Iny, która, jak to ma w swoim zwyczaju, cofnęła się, jakby zadowolona z prowadzenie jednobramkowego. To wszystko mogło się zemścić, ponieważ słaby w tym dniu sędzia, często dyktował faule na około 30 metrze od bramki Iny, a dośrodkowania w pole karne Iny były coraz groźniejsze. Szczęście w tym dniu sprzyjało jednak gospodarzom. Sarmata nie potrafiła znaleźć sobie dogodnej sytuacji do zdobycia bramki, oprócz strzałów z rzutów wolnych. Sarmata miała lekką przewagę w końcowej części spotkania, ale Ina słynie niejako z dobrych kontrataków. Tak, jak z tyłu Ina potrafiła się wybronić, tak z przodu po raz kolejny kibice na przestrzeni 15 minut od 75 do 90 minuty byli jednak świadkami festiwalu nieporadności pt. 'nam strzelać nie kazano'. Zupełnie, jak w Kamieniu Pomorskim, najpierw Pędziwiatr zmarnował sytuację sam na sam, później Paszkowski na spółkę z Pędziwiatrem nie potrafili pokonać Kamińskiego. Strzał Paszkowskiego trafił w spojenie słupka z poprzeczką, a dobitka Pędziwiatra była tak nieudolna, że z 7 metrów trafił w stojącego z bramce zawodnika Sarmaty. Później Stefański rozpoczął rajd ze środka pola, wymanewrował 3 zawodników Sarmaty i zamiast podać w sytuacji 3 na jednego, zdecydował się sam rozwiązać sytuację, co skończyło się tak, jak wcześniejsze sytuacje. Bramki jak nie było, tak nie ma. W kolejnej akcji, w 89 minucie, Stefański po raz kolejny minął kilku zawodników Sarmaty i nauczony doświadczeniem z wcześniejszej akcji, tym razem podał, ale chwilę wcześniej wprowadzony Kott, zamiast strzelić, trafił piłką w interweniującego Kamińskiego. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego, strzał z rzutu wolnego, z trudem wyłapał Sobolewski. Gdyby popełnił błąd do piłki dopadłby jeden z nadbiegających zawodników gości i byłby remis. Ina stworzyła sobie w tym meczu wiele sytuacji bramkowych, ale piłkarze Iny... chyba nie chcą strzelać bramek. Sarmata może nie pokazała wielkiej piłki, ale zostawiła wiele serca na boisku. Słowa uznania należą się głównie bramkarzowi z Dobrej, który w ładnym stylu bronił w ciężkich sytuacjach. 12 zawodnikiem w drużynie gości była żywiołowo dopingująca przez cały mecz publiczność. Popularni Dobermani stworzyli na trybunach niezłą atmosferę, która z pewnością udzieliła się ich piłkarzom. Niestety dla nich, tego dnia to Ina cieszyła się z 3 pkt i gdyby po raz kolejny nie zmarnowała gro sytuacji, jakie miała, to wynik mógłby być wyższy. Ważne są jednak punkty, ale po raz kolejny Ina sama sobie zaserwowała nerwową końcówkę. Kto wie, jakby potoczył się mecz, gdyby któreś z dośrodkowań, bądź rzutów wolnych dało bramkę Sarmacie? Ina była drużyną lepszą, ale piłka nożna to taka dyscyplina, w której nie zawsze ten lepszy wygrywa. Ina pokonuje na własnym stadionie Sarmatę 2:1 i wyprzedza ją w ligowej tabeli. Ina: Sobolewski - Winczewski, Winiarski, Sobański, Gołaszewski, Winogrodzki (46' Dobrowolski), Chrząstowski, Stefański, F. Borek, Pędziwiatr (87' Kott), B. Paszkowski (90' Gręziak) Sarmata: M. Kamiński - Dzierbicki (65' Bonifrowski), Jaszczuk, Grochulski, Dorsz, Garliński, Padziński, Mędrek, Szkup, Olechnowicz (55' Kliś), E. Kamiński (65' Guźniczak)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: KelvinCors |
|