Dwie przepiękne bramki Piotra Petasza okrasiły dzisiejszy mecz Pogoni Szczecin z Górnikiem Łęczna. Portowcy powinni byli wygrać to spotkanie, jednak nie zdołali tego dokonać. Mimo, że granatowo - bordowi przez cały czas przeważali i na długie minuty zamykali rywali na własnej połowie, Pyskaty dwukrotnie musiał wyjmować piłkę z siatki. Kolejny raz na pochwałę zasłużyli kibice, fantastyczna zabawa na sektorach 11 i 12 ponownie odwracała uwagę od tego co się działo na boisku.

A działo się sporo. Portowcy po fantastycznym spotkaniu w Zabrzu byli stawiani w roli bezsprzecznego faworyta i z taką też myślą rozpoczęli spotkanie, narzucając swój styl gry. W szóstej minucie przed szansą zdobycia bramki stanął Mikołaj Lebedyński, któremu piłkę wprost na głowę dośrodkował Piotr Petasz. Jakiś czas później ponownie w akcji młody Lebedyński, tym razem podaje do Mysiaka, jedna przytomnie interweniuje strzegący bramki gości Jakub Wierzchowski. W dwunastej minucie Woźniak do Moskalewicza, ten uderza z woleja, instynktownie piłkę wybija golkiper z Łęcznej. Po chwili pojedynek sam na sam z Wierzchowskim przegrywa Lebedyński, piłka po strzale osiemnastolatka minimalnie mija bramkę. Pogoń rozwija skrzydła, ale zupełnie niespodziewanie to podopieczni Tadeusza Łapy obejmują prowadzenie. Błąd obrony i na listę strzelców wpisuje się Sławomir Nazaruk. Kolejne minuty po zdobyciu gola upływają pod znakiem Górnika, który coraz śmielej sobie poczyna. Szybko jednak Portowcy zaczynają grać 'swoje'. W 38 minucie mogło być 1:1, ale w zamieszaniu w polu karnym żaden z piłkarzy Pogoni nie zdołał skierować piłki do bramki. W 44 minucie na bramkę Górnika uderzał z rzutu wolnego Maksymilian Rogalski i kiedy cały stadion ryknął z radości okazało się, że piłka minęła o centymetry słupek bramki. Już w doliczonym czasie gry kolejny rzut wolny, tym razem z około 30 metrów strzela Piotr Petasz, piłka jeszcze odbija się od słupka i ku ucesze szczecińskich kibiców ląduje w siatce.

W przerwie na płycie stadionu srebrnymi odznakami Gryfa Zachodniopomorskiego uhonorowani zostali: Olgierd Moskalewicz, Dariusz Adamczuk, Robert Dymkowski oraz Ryszard Mizak i Zbigniew Długosz.

Pogoń drugą odsłonę spotkania rozpoczyna bez Hrymowicza a z Nowakiem. Chwilę później w akcji Portowcy, ponownie obok bramki Rogalski, następnie Moskalewicz, który po podaniu Lebedyńskiego zbytnio podnosi piłkę i ta zamiast do bramki, wysoko ponad nią. W 48 minucie znów Lebedyński, tym razem jednak młody piłkarz Pogoni zbyt długo zwlekał i został zablokowany, dobija jeszcze Petasz, ale na posterunku Wierzchowski. Portowcy grają swoje, a na trybunach zabawa rozpoczyna się w najlepsze. Kibice nie żałują gardeł a dopingujący na młynie próbują wciągnąć do zabawy cały stadion, rozpoczynając od sektora siódmego i szóstego, do których wybiera się cały korowód tańczących i śpiewających fanów. Chwilowa dekoncentracja na boisku i mamy 2:1 dla gości. Rzut wolny z 30 metra egzekwuje Krzysztof Kazimierczak. W 76 minucie przy lini bocznej fantastycznie walczy Marcin Nowak, szczecinianin na leżąco ogrywa dwóch obrońców gości, wypuszcza piłkę do Lebedyńskiego, ten cofa do Pietuszki, jednak strzał tego drugiego jest zbyt lekki by zaskoczyć bramkarza. Chwilę później podopieczni Piotra Mandrysza wyrównują. Ponownie w roli głównej Piotr Petasz, który trafia w samo okienko. Napór Pogoni trwa, łęcznianie bronią się niemal całym zespołem, jednak wynik spotkania nie ulega już zmianie.

Bez wątpienia było to jedno z najlepszych spotkań, jakie tej jesieni widzieliśmy na własnym stadionie w wykonaniu Pogoni. Szkoda, że mając taką przewagę i tak dominując na boisku portowa jedenastka nie potrafiła zdobyć kompletu punktów. Walka, ambicja, piękne bramki i wspaniała atmosfera - to wszystko mogliśmy zobaczyć dziś na Twardowskiego. Oby więcej takich spotkań....

�r�d�o: wlasne