Robak to za mało
Tylko do przerwy Portowcy dotrzymywali kroku beniaminkowi rozgrywek. Po przerwie dziurawa jak szwajcarski ser obrona nie sprostała górniczej ofensywie. Dziś szczecinianie stracili cztery gole, w sumie już trzynaście w tym sezonie. Gra w defensywie znów staje się bolączką. Momentami Grzegorz Bonin wręcz kompromitował swoich byłych kolegów.
Pierwszy kwadrans gry był wyrównany. Wynik spotkania mógł otworzyć Adam Frączczak, ale po dograniu Marcina Robaka uderzył obok bramki. Po chwili okazje mieli gospodarze. Najlepszą zmarnował Maciej Szmatiuk, który dopadł do piłki odbitej przez Radosława Janukiewicza, lecz strzelił wysoko nad poprzeczką. Łęcznianie nie zniechęcali się i szukali kolejnych okazji. Golkiper Pogoni odbił groźny strzał z rzutu wolnego Patrika Mráza, a w 27 minucie gospodarze pogubili się w kontrataku. W szeregach Portowców najwięcej zagrożenia stwarzał Marcin Robak, który pokazał, że powoli wraca do formy. Kilka jego ataków zakończyło się niepowodzeniem, ale król strzelców T-Mobile Ekstraklasy 2014, w końcu trafił. W 41 minucie Marcin Kalkowski sfaulował Dominika Kuna i Portowcy egzekwowali rzut wolny z prawego skrzydła. Po dośrodkowaniu Rafała Murawskiego, Marcin Robak uciekł Marcinowi Kalkowskiemu i silnym strzałem głową dał Pogoni prowadzenie. Tego szczecinianie nie oddali do końcowego gwizdka tej części. Niestety w drugiej odsłonie obejrzeliśmy Pogoń, jakiej oglądać nie chcemy.
Wystarczyło pięć minut i gospodarze z nawiązką odrobili straty z pierwszej części gry. Kwadrans drugiej połowy to katastrofa w wykonaniu Portowców. W 49 minucie z lewej strony piłkę w pole karne zagrał Miroslav Bożok, a z bliska gola zdobył Shpëtim Hasani. Piłkarza z Kosowa nie upilnował Mateusz Matras. Już po chwili zrobiło się 2:1. Tym razem Shpëtim Hasani na swoje konto zapisał asystę. Hernaniego w szesnastce uprzedził Grzegorz Bonin i płaskim strzałem pokonał Radosława Janukiewicza. W 55 minucie łęcznianie zdobyli kolejną bramkę. Dośrodkowanie Patrika Mráza, strzałem bez przyjęcia wykończył Shpëtim Hasani. Piłka odbiła się jeszcze od słupka, ale ostatecznie przekroczyła linię bramkową. Tym razem napastnika Górnika nie przypilnował Hubert Matynia. Po godzinie gry mogło być już po meczu. Fedor Černych przegrał jednak pojedynek sam na sam z Radosławem Janukiewiczem. Napór gospodarzy trwał, ale to Portowcy zdołali zdobyć gola kontaktowego. Mimo asysty obrońców w pole karne Sergiusza Prusaka wpadł Marcin Robak, który silnym strzałem przywrócił wiarę w sukces swojej drużynie. Ten zryw to jedyne na co było stać szczecinian. Kwadrans przed końcem łęcznianie znów zakpili z defensywy Dumy Pomorza. Grzegorz Bonin z dziecinną łatwością ograł Maksymiliana Rogalskiego, przepuścił piłkę między nogami Wojciecha Golli, a z bliska do pustej bramki trafił Fedor Černych. W końcówce gospodarze spuścili z tonu. Portowcy próbowali, ale bez efektu. Strzał Dominika Kuna obronił Sergiusz Prusak, a główka Macieja Dąbrowskiego powędrowała wysoko nad poprzeczką. W końcówce z wolnego huknął jeszcze Maksymilian Rogalski, ale piłkę odbił golkiper gospodarzy.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: royal447 |
|