Efektywna Pogoń i solidne debiuty
Od bardzo pokaźnej wygranej rozpoczęły swój start w sezonie 2014/2015 szczypiornistki SPR Pogoni Baltica Szczecin. Sporym optymizmem mogła miejscowych kibiców napawać druga część tych zawodów, w której podopieczne Adriana Struzika pozwoliły sobie rzucić zaledwie 10 bramek. Jakby dołożyć do tego fakt, że w pewnym momencie w polu pozostały zaledwie trzy piłkarki ręczne, to wynik ten urasta do naprawdę imponującego.
Już od początku zawodów świetnie w bramce wprowadziła się Sołomija Szywerska. Co prawda nie poradziła sobie przy bramkach Agnieszki Piotrkowskiej, która otworzyła wynik spotkania, ale im dłużej trwały te zawody, tym lepiej grała 'Saloma'. Pozostałe zawodniczki Pogoni dość szybko dostosowały się do gry swojej najstarszej koleżanki. Na dowód tego należy przytoczyć wydarzenia w okolicach pierwszych piętnastu minut meczu. Miejscowe wyszły wówczas na prowadzenie 11:6. Na nic zdawały się być czasy brane przez trenera Marcina Księżyka. Światełkiem w tunelu wydawała się być jedynie postawa Katarzyna Sadowska. Skrzydłowa błyszczała skutecznością, która częściowo zdołała przełożyć się na wynik widowiska.
Od stanu 14:12 wydawało się, że chorzowianki pójdą jeszcze bardziej za ciosem. Niestety dla nich nic takiego nie miało miejsca. Pogoń Baltica ponownie odskoczyła od rywala. Pewnie zrobiłaby to lepiej, gdyby nie dwie niepotrzebne kary indywidualne dla Agaty Cebuli i Patrycji Nogi w samej końcówce pierwszej połowy. To mogło nieco niepokoić. Szybko okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Nawet gra 6-3 nic Ruchowi nie dała. Dziwić mogło to, że zespół ze Śląska grał w tamtym czasie obroną 6-0, gdy powinien 5-1 a nawet 4-2. To z pewnością utrudniłoby rozgrywanie przez ekipę z Grodu Gryfa piłki. Po raz kolejny wielkie brawa zaczęły zbierać również obie szczecińskie bramkarki. - Nie wiem, czy akurat ta pozycja jest w naszym zespole najmocniejsza. Nie mnie to oceniać, ale rzeczywiście pomogłyśmy w tym, że ten wynik jest taki, jaki jest - przyznała tuż po meczu Adrianna Płaczek. To właśnie jej imponująca seria mogła przyprawić przyjezdne nie tylko o zawrót, ale i spory ból głowy. Zbudowana przewaga pozwoliła na debiutanckie występy kilku młodszych piłkarek ręcznych. Ostatnie 6-7 minut na parkiecie grała zupełnie inna siódemka i to taka, która w tym zestawieniu nigdy wcześniej się nie zaprezentowała. Efekt tego był praktycznie taki sam. Z dystansu raz po raz popisywała się Aleksandra Zimny. Ostatecznie skończyło się na pogromie 35:24. - Nie wiem co się z nami stało. Na gorąco ciężko to oceniać - skwitowała przyczyny wysokiej porażki już po meczu Sadowska.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|