Bezproblemowa wygrana gospodyń
Bardzo dobre zawody rozegrały szczypiornistki Pogoni Baltica Szczecin w środowy wieczór. Ich rywal nie należał jednak do potentatów ligi, a wręcz przeciwnie. Śmiało można powiedzieć, że będzie to zespół walczący o utrzymanie do ostatniego spotkania w lidze.
- Przygotowałyśmy się do tego meczu, bo w sobotę zagrałyśmy z przeciwnikiem podobnym do obecnego. Niemniej ta gra nie była dobra. Wyciągnęłyśmy z tego wnioski i zagrałyśmy dużo lepiej - przyznała po spotkaniu Agata Cebula (na zdj. obok).
To jednak nie zdobywczyni 9 bramek w tym meczu otworzyła jego wynik. Pierwszą bramkę dla Pogoni Baltica zdobyła Patrycja Królikowska. Niedługo trzeba było czekać, aby zrozumieć, że spotkanie nie będzie miało zbyt wielkiego ładunku emocjonalnego. Jedni powiedzą, że to dobrze, bo liczą się punkty, dla drugich może to nie mieć takiego smaku. Niemniej już po 6. minutach było 5:0. Gola numer jeden dla SPR-u dołożyła dopiero po celnie wykonanym rzucie karnym Natalia Wicik. co ciekawe jednak, jak się potem okazało, zawodniczka ta już więcej do protokołu pomeczowego się nie zapisała. Ponownie bardzo dobre wejście zanotowała ostatnia bohaterka Monika Głowińska. Widać, że ten sezon może być zdecydowanie lepszy w jej wykonaniu. Pierwsza połowa zakończyła się przy stanie 15:9.
Po zmianie stron trener małopolanek Zdzisław Wąs miał prawo liczyć, że gra jego podopiecznych ulegnie poprawie. Nic jednak takiego się nie stało. Już po 3 minutach od wznowienia stało się jasne, że te zawody wygrają miejscowe. Przewagę ośmiu trudno jest powiem stracić, tym bardziej, że przyjezdne miały spory problem ze sforsowaniem agresywnej i wysoko ustawionej obrony szczecinianek. Jak po meczu powiedziała Martyna Hoffman - była bramkarka Pogoni, to właśnie z tym elementem olkuszanki miały największy kłopot. Obserwując poczynania obu siódemek reagował jedynie trener Adrian Struzik. Dał on odpocząć swoim doświadczonym piłkarkom, czyli 'Monzy', Monice Stachowskiej, Sołomii Szywerskiej czy też Hannie Yashchuk. Wprowadził młode, które dokończyły przysłowiowego dzieła zniszczenia przeciwnika. Ostatecznie jednak 15 bramek różnicy to chyba i tak najmniejszy wymiar kary, jaki otrzymały tego dnia zawodniczki z drugiego końca Polski.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|