Pogoń rozpoczęła od przegranej. Koncert gry Nikoli Prce
Nie tak miała się rozpocząć rywalizacja o brązowy krążek mistrzostw Polski w piłce ręcznej w męskim wydaniu. Pogoń, choć raczej do faworytów nie należała, niespodziewanie zagrała jedno ze słabszych spotkań w tym sezonie. Usprawiedliwieniem może być brak normalnych treningów Michala Bruny i Bartosza Konitza. Do 45. minuty nic nie zapowiadało jednak takiej katastrofy. Portowcy bardzo szybko będą musieli odrobić lekcję od puławian. Kolejna szansa już we wtorek.
Bez Michala Bruny rozpoczęli swoje pierwsze zawody o brązowy krążek Pomarańczowi. Jego miejsce zajął Łukasz Gierak. Początkowo zawody nie przebiegały pomyślnie dla gospodarzy. Po 6 minutach tablica świetlna wskazywała wynik 2:4. Miejscowi starali się bronić zdecydowanie wyżej niż ich rywale wysuwając na 9 metr nawet trzech graczy. Pomimo, iż goście w pewnej chwili popełniali błąd za błędem w ataku pozycyjnym, gospodarze nie zdołali tego wykorzystać. Dużo pochwał zbierali natomiast: Nikola Prce oraz Przemysław Krajewski.
Na kilka sekund przed upływem kwadransa Pogoń złapała kontakt. Mateusz Zaremba miał szansę doprowadzić do remisu, ale biegnąc do kontry nie zauważył lepiej ustawionego Wojciecha Zydronia. Co się odwlecze, to nie uciecze. Na 9:9 wyrównał Paweł Krupa. Im dłużej trwało spotkanie, tym oba zespoły coraz lepiej radziły sobie z obroną rywali. W pewnym momencie przypomniał o sobie Vadim Bogdanov. To właśnie za jego sprawą Portowcy za nic nie mogli wyjść na swoje pierwsze w meczu prowadzenie. Dwukrotnie sam na sam sytuację zmarnowali Wojciech Jedziniak i Bartosz Konitz. Do przerwy było 14:16. Miejscowi drugą połowę zmuszeni byli rozpocząć w czterech przeciwko sześciu graczom puławian. Za dyskusję z sędziami odpokutować musieli 'Zyga' i 'Oranje'. Co zrozumiałe, gospodarze bardzo długo starali się w tym czasie rozgrywać swoje akcje, ale i tak wynik 'urósł' do minus trzech trafień (15:18). Wydawać się mogło, że ekipa z lubelskiego pójdzie za ciosem, przytrafił się im jednak przestój. Efekt? Kolejny remis po 18. Szansą były też upomnienia. Jedną z kar otrzymał chociażby Paweł Grzelak. W ostatni kwadrans Portowcy wchodzili przegrywając 21:25 i jeszcze bez Krupy. Sytuacja wydawała się być zła. Problemem była słabsza skuteczność. O minutową przerwę poprosił Rafał Biały. Ciężar gry brał na siebie Bruna, ale każdy minimalny błąd przyjezdni bezwzględnie wykorzystywali. Po golu z kontry Jana Sobola przewaga urosła już do 5 bramek! Kolejne minuty nie przynosiły zmiany przebiegu wydarzeń. Widmo przegranej coraz mocniej zaczęło zaglądać gospodarzom w oczy. Ustawienie 4:2 w obronie miało taką zmianę przynieść. Nic podobnego jednak nie nastąpiło. Ostatnie minuty puławianie zagrali koncertowo i zasłużenie wygrali w Szczecinie. Pogoń Szczecin - KS Azoty Puławy 25:36 (14:16)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/SportoweFakty.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|