Cud w Stargardzie. Błękitni znów zwycięscy!
Wielu kibiców, którzy nie śledzili na żywo rywalizacji 15. z 6. drużyną drugiej ligi może się zastanawiać dlaczego akurat cud. Stargardzianie uchronili się przed wysoką porażką i ostatecznie to oni wyprowadzili nokautujący cios. Po pierwszej połowie nikt nie miałby pretensji, gdyby gospodarze schodzili z bagażem 2-3 bramek. Po zmianie stron wynik mógł otworzyć Michał Magnuski. Ostatecznie ta sztuka udała się prawemu obrońcy w 89. minucie widowiska!
Pierwsze 20 minut zawodów pomiędzy Błękitnymi Stargard a Radomiakiem Radom mogło się kibicom podobać. Mecz zaczął nabierać charakteru dopiero, gdy kilka rzutów wolnych z okolic 20-25 metra wykonywali gospodarze. Żaden jednak strzał nie zagroził bramce Michała Kuli. Niemniej w 19. powinno być 1:0 dla niebieskich. Błąd popełnili radomscy defensorzy. Strzał Maćka Więcka minął jednak światło bramki.
Im dłużej trwał mecz, tym dobra karta zaczęła się odwracać. Wszystko zaczęło się właściwie od nieuznanej bramki dla RKS-u. Faulowany w polu karnym był Marek Ufnal. Zauważył to sędzia i gola nie uznał. W tej akcji błędu nie popełnił. Pięć minut później znów futbolówkę musiał wybijać Ufnal. Rozjuszeni gości rzucili się do ataków. Ich celowniki jednak były fatalnie nastawione. Między 37. a 45. minutą wynik powinien być korzystny dla radomian. Dlaczego bramka nie wpadła po strzale Pawła Wolskiego, wie on sam. Chwilę potem piłkę z linii bramkowej wybijał Franciszek Siwek. Po zmianie stron Błękitni mogli ucieszyć swoich kibiców. Z okolic 20. metra strzelał groźnie celował Magnuski. Ten fragment spotkania pokazał innych stargardzian. - W szatni padło kilka mocnych słów - mówił w pomeczowym wywiadzie trener Krzysztof Kapuściński. Rzeczywiście, jego drużyna grała dużo lepiej. Błędów jednak nie unikała, ale rywale nie potrafili przymierzyć w światło bramki. Gole mogli zdobyć: Krzysztof Ropski, Radosław Mikołajczak, Dawid Kwiek i w końcu Krystian Puton. Ten ostatni spudłował z bardzo bliskiej odległości. Wśród kibiców odzywały się głosy: kto pierwszy strzeli gola, wygra mecz. To były prorocze słowa. Nadeszła 89. minuta. Środkiem pola przedarł się Siwek. Długo się nie zastanawiał i uderzył piłkę. Zrobił to na tyle soczyście, że nie dał szans Kuli. Po chwili utonął w objęciach kolegów. - Nie wiem, która bramka była ładniejsza, poprzednia Lisowskiego czy obecna Siwka - mówił szczęśliwy Kapuściński. Ostatecznie trzy punkty powędrowały na konto gospodarzy, którzy powoli odskakują od strefy spadkowej. Ze Stargardu relacjonował Krzysztof Kempski.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|