Horror w Koszalinie. Energa znów bez punktów
Bardzo duże nadzieje na przełamanie mieli miejscowi kibice. Energa AZS Koszalin przed spotkaniem z Vistalem Gdynia dwukrotnie schodziła z parkietu jako pokonana. Lepiej miało być w Święto Niepodległości, choć to wicemistrz kraju uznawany był za faworyta tej rywalizacji. Początek meczu to prawdziwe tornado w wykonaniu koszalinianek. Po 11 minutach podopieczne Anity Unijat prowadziły 7:1. Mogło być tak pięknie...
Od początku znakomicie w mecz wpisała się Katarzyna Kołodziejska, która w tej fazie trafiała niczym na zawołanie. Po 11 minutach tablica świetlna wskazywała wynik 7:1. Kibice z Gdyni mogli przecierać oczy ze zdumienia. Zupełnie inną reakcją wykazał się trener Paweł Tetelewski. Zruganie swoich zawodniczek przyniosło natychmiastowy efekt. Poprawiły grę w defensywie i uruchomiły kontrę. Efekt: ze stanu 7:1 doprowadziły do remisu po 7. Remisem zakończyła się pierwsza połowa meczu.
Po zmianie stron bramki już tak często nie wpadały. Częściej pojawiały się za to błędy, głównie w przedniej formacji obu siódemek. Po prowadzeniu, które jeszcze w 24. minucie objęły gdynianki, o jedną-dwie bramki ciągle lepsze były wicemistrzynie kraju. W pewnym momencie dystans wzrósł do trzech 'oczek'. W tym momencie pojawiło się to, co poprzednim razem (w Szczecinie w meczu z Pogonią Baltica i w Gdyni przeciwko MKS-owi Selgros). Vistal stracił całą przewagę i o wynik drżał do ostatnich chwil. Kluczowa okazała się być kara dwóch minut dla Adrianny Nowickiej. Była to 57 minuta meczu. Czas na żądanie Anity Unijat nic nie dał, choć kto wie, co by było, gdyby bramkę rzuciła Hanna Sądej. Sędziowie odgwizdali przekroczenie pola bramkowego. Przysłowiowego dzieła zniszczenia dokonała Aleksandra Zych, która rozegrała znakomite zawody. Dwa punkty pojechały do Gdyni, a zespół zbliżył się do czołówki ligi.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|