![]() Pierwszy set nowego sezonu RSMS rozegrał wręcz koncertowo oddając rywalkom z Piły zaledwie jeden punkt. Czy w swojej trenerskiej karierze pamięta Pan podobny rezultat? - Muszę przyznać, że nie pamiętam takiego wyniku. Nasze zawodniczki wykorzystały nie tylko kapitalną zagrywkę, ale również wyprowadzały bardzo dobre kontrataki. Wbrew pozorom musiały się namęczyć, by wygrać i to cieszy, bo pokazały się z dobrej strony w każdym elemencie gry tej partii.
Druga partia nie wyglądała już tak dobrze. Czyżby rozprężenie po wysokiej wygranej?
- Tak niestety jest w siatkówce młodzieżowej, a szczególnie kobiecej. Młode zawodniczki bardzo szybko potrafią uwierzyć w swoje umiejętności, a to bywa zgubne. Ostatecznie policzanki wygrały mecz po tie breaku. Po spotkaniu pozostał chyba jednak niedosyt, bo trzy punkty były w zasięgu. - To pierwsza sytuacja, kiedy tracimy punkt grając z Piłą u siebie, ale z drugiej strony jesteśmy zadowoleni, bo wygraliśmy, a przecież w tym sezonie mamy mocno odmłodzony skład, bo odeszły od nas zeszłoroczne maturzystki i porozjeżdżały się po Polsce. Dwa poprzednie sezony graliście w drugiej lidze dzięki tzw. dzikiej karcie. W tym roku też na podobnych zasadach startujecie? - Cały czas korzystamy z przywileju, który obowiązuje szkoły mistrzostwa sportowego, czyli nas również. Nie możemy ani awansować ani spaść, ale doszły nas słuchy, że przepisy te mogą się szybko zmienić, prawdopodobnie już od przyszłego sezonu. ![]() - Dziewczyny mają się przede wszystkim rozwijać na poziomie ligowym. Chcemy, żeby jak największa liczba siatkarek z meczowej dwunastki, a nawet osiemnastki ogrywała się podczas spotkań o stawkę. Ponad celami szkoleniowymi mierzymy w środek tabeli, tak żeby w razie zmiany przepisów, o których mówiłem nie spaść z ligi. RSMS zajmuje się głównie szkoleniem młodych adeptek siatkówki, ale później gdzieś one muszą trafiać. Jak układa wam się współpraca z klubami i miejscowym Chemikiem Police? - To wygląda tak, że my szkolimy zawodniczki od początku, albo te, które kluby nam podsyłają, by później je tam zwrócić. Obecnie z Chemika mamy dwie dziewczyny. To bardzo niewiele. Nasze najstarsze siatkarki, niezwiązane z żadnym innym klubem, wybierają, gdzie chcą grać i mają do tego prawo. Często wyjeżdżają wgłąb Polski, tak jak po ostatnim sezonie kilka dziewczyn wybrało Kraków, tam będą mieszkały, studiowały i grały w siatkówkę. A powinny chociażby w Szczecinie... - W Szczecinie powstał nowy Piast. Z nim też chcemy jak najlepiej współpracować, bo jesteśmy zainteresowani rozwojem siatkówki żeńskiej w regionie, stąd też szeroka kadra szkoleniowa i aż trzech trenerów z pierwszą klasą. Niedawno poszły tam nasze trzy zawodniczki i miały do tego prawo. Najdziwniejsze jest jednak to, że naszą pracę zaczynają doceniać kluby spoza naszego województwa i podsyłać nam młode dziewczyny do szkolenia, a nasze kluby chcą same to robić. Przed wami trudny wyjazdowy mecz z Jedynką w Aleksandrowie Łódzki. Jeśli uda się przywieźć do Polic jakieś punkty, początek sezonu zaliczycie do bardzo udanych. - Na pewno tak. Jeśli jakiś mecz da się wygrać, to robimy wszystko, żeby tak się stało, ale nie zapominamy przy tym o celach szkoleniowych. Mamy 19 zgłoszonych do ligi siatkarek i chcemy, żeby każda pograła. Być może w przerwie zimowej dojdzie do nas kilka obiecujących zawodniczek, tak jak stało się to rok wcześniej...
źródło: własne
|
|